niedziela, 22 czerwca 2014

Wizyta u terapeuty no.4

Już nie mogę tego znieść. Tancerz występuje w musicalu, w dość dobrym teatrze. Zajebiście, nie? No właśnie nie. Mimo, że nie mam już lekcji, nie mam nic innego, czemu poświęciłabym uwagę oprócz musicalu, to i tak jest to dla mnie za dużo. Całodniowe trzy próby. Jeszcze muszę bardzo daleko dojeżdżać. I to koniec przygotowań. Jutro premiera. Kurwa, no nie wyrabiam. Psychicznie, ale też fizycznie. Czuję, że przez pasję, która stała się już czymś czemu poświęcam zbyt dużo czasu, poświęcam relacje z bliskimi dla mnie ludzi. W tym z rodzicami. A w szczególności z tatą, który jest dla mnie mega ważny. Jestem typem samotnika, ale przez to jeszcze bardziej potrzebuje dobrych relacji i atmosfery. A mam wrażenie, że wszystko się pieprzy. Czuję się teraz jak pieprzona baletnica. Poświęcam zbyt dużo, ale nie chce rezygnować, bo się zdeklarowałam na początku. Jeszcze tylko jutrzejszy dzień. Najtrudniejszy dzień. Premiera. Dam radę. A pojutrze? Idę do szkoły. Pewnie nikogo nie będzie, ale chcę odpocząć. Odpocząć, idąc do szkoły, pytacie? Tak. Chcę zająć się czymś innym niż tylko tańcem. I tak popołudniu po szkole znów będzie trening, ale to już inna sprawa-miła. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz