sobota, 20 września 2014

My, młodzi ludzie, jesteśmy mega zależni od otaczającej nas rzeczywistości, środowiska, w którym się znajdujemy. Nieraz zdarzyło mi się, że po obejrzeniu jakiegoś filmu, w którym główny bohater ma jakąś pasję, mówiłam do siebie "Ja też muszę się za coś wziąć". Tak jest za każdym razem. Taki sam wpływ mają na nas osoby, którymi się otaczamy. Ubierają się tak, siak-my też tak chcemy. Przesiąkamy otoczeniem, chłoniemy wszystko co nowe. Jesteśmy jak gąbki. Jesteśmy pieprzonym Spongebobem.

środa, 30 lipca 2014

Przewodnik na wakacje dla leniwych

Lubię chodzić do biedronki-to idealny czas na przemyślenia. Po pierwsze muszę być częściej na dworze, mogę policzyć na palcach ile razy wyszłam w te wakacje z domu. Ale co takiego ciekawego robić w wakacje? (Jeśli jesteś jednym z szczęściarzy, którzy są poza miastem ciesz się. Ale ciii, nie wolno się chwalić.) Znajomi wyjechali, albo do rodziny, albo na jakiś obóz, ktorego im zazdrościmy albo są ciągle poza domem-krótko mówiąc, nie ma ich. A nam najwygodniej siedzieć w domu i przesiadywać przed komputerem lub telefonem, albo jednocześnie przed komputerem i telefonem. Wiem, że to trudne, ale zbierzmy się i wyrwijmy z naszego zadupia. Ech, przecież nie każdy mieszka na zadupiu. Mniejsza z tym. Nie wiesz co robić jak już wyjdziesz z domu? Dlatego dalej się nie ruszasz? Weź mapę Polski. Zamknij oczy i dotknij palcem losowy punkt na mapie. Jakie miasto wylosowałeś? Jakąś małą miejscowość? Spójrz na najbliższe większe miasto. Jedź tam. Spędź czas sam ze sobą. Posłuchaj ulubionych piosenek na telefonie lub innym sprzęcie grającym. Poczuj się jak turysta-pozwiedzaj. Znajdź park lub inny mniej czy bardziej głośniejszy zakątek. Wciągnij czyste powietrze. Upewnij się, że nie wciągnąłeś przy tym muchy lub innego cudu przyrody, którego nikt nie lubi. Poczytaj książkę. Nie lubisz książek? Umów się na kolację sam ze sobą. Zjedz regionalne przysmaki. Jesteś zmęczony? Nie wracaj jeszcze do domu. Jeśli bardzo chcesz to wróć. I co, to było takie trudne? Pewnie tak, bo dalej się nie ruszyłeś, co? A może jesteś zbyt młody/młoda? Mam wersję junior. Wszystko czego będziesz potrzebować to bilety, trochę pieniędzy i chęci. Nie zapomnij o sprzęcie grającym. Pójdź na najbliższy przystanek. Wsiądź w pierwszy autobus. Nie ma różnicy czy jesteś w autobusie, który znasz czy nie, ponieważ liczy się sama droga. Wysiądź na ostatnim przystanku. Gdzie jesteś? Znasz  to miejsce? Przejdź się do najbliższego sklepu z żywnością. Uzbrój się w wodę i drożdżówkę. Odżywiasz się zdrowo? Bardzo dobrze, ale wybierz drożdzówkę. Jeśli nadal wiesz gdzie jesteś, powtórz ten bajer z autobusem. Ojej gdzie jesteś? Nie wiem gdzie cię wywieźli, ale wiedz, że jestem dumna. Myślisz co teraz? Powiem ci. Idź przed siebie. Może znajdziesz jakieś piękne miejsce, któremu zrobisz zdjęcie i standardowo wrzucisz na Instagrama? Znalazłeś się już w ciemnej dupie? Nie wiesz czy idziesz do przodu czy do tyłu? Masz już dość? Spytaj przechodnia gdzie jest najbliższy przystanek. Idź tam. I najnormalniej w świecie wróć do domu. 

czwartek, 3 lipca 2014

Ciuchy, wspomnienia i Hannah Montana...

Dorastamy. Zmieniamy się. Zmienia się także nasz gust i nasze upodobania. Oczywiście wielki wpływ ma na to środowisko, w którym przebywamy. Są różne trendy, fazy np. na jakiś zespół itd. ale po jakimś czasie to znika. Często nie chcąc odstawać od środowiska, staramy się zachowywać, ubierać jak inni. Zapominamy w tym czasie co lubimy i jakie zasady wyznajemy. 
Po wakacjach czeka mnie i moich rówieśników liceum (lub inna szkoła średnia). Czym bardziej renomowana szkoła, tym bogatsi ludzie, a co za tym idzie? Myślimy o tym by ubierać się tak jak uczniowie danej szkoły, ZAMIENIAMY się w nich. Przyznam sama, że też chcę wyglądać inaczej, zachowywać się inaczej etc. ale dotarło do mnie, że nie powinnam zmieniać diametralnie swojego stylu. Bo po co? Może w tej szkole też są ludzie, którzy lubią to co ja? Może nie warto się zmieniać? Może warto poprostu trzymać się swojego JA? A może przejdźmy do tematu, który miałam poruszyć...
A mianowicie. Jak mówiłam na początku każdy z nas ma tzw. fazy. Kto nie miał fazy na "karteczki" i nie wymieniał się nimi? Kto nie miał fazy na Hannah Montanę? Ja, nie miałam. Kto nie miał fazy na jakiś film typu High School Musical. I tak dalej, i tak dalej...
Moje fazy, (oczywiście jest ich o wieeele więcej) które w jakiś sposób zmieniły moje życie to filmy bollywoodzkie i Rebelde. Chyba każdy kojarzy co to Bollywood-przemysł filmowy w Indiach. Moim pierwszym filmem było "Czasem słońce, czasem deszcz". Można już chyba zaliczyć ten film do klasyki hinduskiego kina. Kolejne filmy przychodziły po kolei. Lubiłam muzykę z tych filmów i tańczyłam do niej. Miałam wtedy bodajże 8-9 lat. Pozostały filmy na półkach. Co zmieniły w moim życiu te filmy? Nie wiem, wiem jedynie, że zawdzięczam im moją ksywę i po kilkuletniej przerwie wróciło do mnie całe zainteresowanie Bollywoodem. Mam całą listę filmów, które muszę kupić/obejrzeć. Wiele pozycji, m.in. hity poprzednich lat, są już nadrobione. Moimi ulubionymi filmami na pewno są Kuch Kuch Hota Hai i Om Shanti Om-nie pytajcie dlaczego, chyba będzie potrzeba napisać na to oddzielny post. 
Kończąć rozkminy na temat Bollywoodu, powiem, że jestem w stanie tym filmom wybaczyć wiele: banalne teksty, naciąganą lub oklepaną historię, wyidealizowany świat. Ja nie zwracam na to uwagi, jednak osoba, której puścimy taki film, nie będzie zachwycona. Nie będzie rozumiała co jest takiego w tych filmach. Te filmy trzeba poprostu polubić.
Kolejna (chyba największa) faza jaką miałam, a teraz wspominam z sentymentem-RBD. Jest to już nie istniejący zespół powstały dzięki serialowi Rebelde (Zbuntowani), w którym szóstka uczniów pewnej szkoły utworzyła zespół. Grupa nagrała płyte na potrzeby serialu. Jednak zespół stał się tak sławny, że pomimo zakończenia serialu nadal nagrywał płyty i koncertował. RBD rozpadło się w 2009 roku. To z historii zespołu na tyle. Serial był emitowany na kanale tv4, to stąd dowiedziałam się o zespole. Był on (i pozostał) moją wielką miłością, to dzięki niemu poznałam kilka zwrotów po hiszpańsku i zapragnęłam się nauczyć tego języka. Teraz będę się go uczyła w liceum. Co pozostało mi po tej fazie? Płyta leżąca w biurku i teksty piosenek, które nadal pamiętam. Pozostało mi jeszcze to, że będę pamiętać o nich. Jak to mówią fani "RBD para siempre en nuestro corazòn" i rzeczywiście-nadal mam ich w sercu i nie pozbędę się ich. Ale nawet nie chce. 
Zapomniałam chyba o mojej najstarszej, nadal trwającej fazie. Jak mogłam zapomnieć o Harrym Potterze?? Ta seria zawsze będzie się przewijać ze mną przez życie, zamierzam też (jak każdy fan) poznać swoje dzieci z tymi książkami. No to "koniec psot". Fani Hp rozumieją. Nox.

niedziela, 22 czerwca 2014

Wizyta u terapeuty no.4

Już nie mogę tego znieść. Tancerz występuje w musicalu, w dość dobrym teatrze. Zajebiście, nie? No właśnie nie. Mimo, że nie mam już lekcji, nie mam nic innego, czemu poświęciłabym uwagę oprócz musicalu, to i tak jest to dla mnie za dużo. Całodniowe trzy próby. Jeszcze muszę bardzo daleko dojeżdżać. I to koniec przygotowań. Jutro premiera. Kurwa, no nie wyrabiam. Psychicznie, ale też fizycznie. Czuję, że przez pasję, która stała się już czymś czemu poświęcam zbyt dużo czasu, poświęcam relacje z bliskimi dla mnie ludzi. W tym z rodzicami. A w szczególności z tatą, który jest dla mnie mega ważny. Jestem typem samotnika, ale przez to jeszcze bardziej potrzebuje dobrych relacji i atmosfery. A mam wrażenie, że wszystko się pieprzy. Czuję się teraz jak pieprzona baletnica. Poświęcam zbyt dużo, ale nie chce rezygnować, bo się zdeklarowałam na początku. Jeszcze tylko jutrzejszy dzień. Najtrudniejszy dzień. Premiera. Dam radę. A pojutrze? Idę do szkoły. Pewnie nikogo nie będzie, ale chcę odpocząć. Odpocząć, idąc do szkoły, pytacie? Tak. Chcę zająć się czymś innym niż tylko tańcem. I tak popołudniu po szkole znów będzie trening, ale to już inna sprawa-miła. 

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Wizyta u terapeuty no.3

Ale się wkurwiłam. Nie wierzę ile wokół mnie jest jadu. Kurwa, no nie wyrabiam. Jędzy, wszędzie. Ustawione w rządku. Na dodatek osoba, która powinna mnie uspokajać, nakręca mnie jak nikt inny. Kurwa. Czemu? Czemu otaczają mnie jędze, których nie mogę się pozbyć? Czemu wszyscy są tak chamscy? W dzisiejszym świecie powinniśmy nastrajać siebie pozytywnie, a mamy co? Chlew. Wszędzie szynki (czyt. chamy). Za jakie grzechy? Chcę tylko spokoju, ciszy. Czy to tak wiele? W XXI wieku chyba tak. Starzeję się-hałas nigdy mi nie przeszkadzał, teraz powoli zaczyna. 
Pisanie rzeczywiście pomaga. Oddycham wolniej. Uspokoiłam się. Uff. Dziękuję terapeuto. Właśnie, wiecie ile zarabiają terapeuci? Oni przecież prawie nic nie robią, tylko słuchają i rzucają pojedynczymi radami z dupy wziętymi. To jest zawód. Ale jak dla mnie nudny. Ja chcę czegoś więcej. Chcę poznawać świat, ludzi, kultury. Jedzenia już mniej. Wystarczą mi mandarynki. I od niedawna ananasy. Nie żebym jadła tylko owoce, wagę mam aż za dobrą. Ze względu na grube kości-to nie wymówka. Wiele osób tak pewnie sądzi, ale jeszcze nie widzieli moich kości. Muszę zacząć oglądać kości. Oj, ile ja mam do zrobienia w wakacje. Ile seriali w kolejce. A ile książek. Łohoho. Lista długości Amazonki. A propo Amazonki, jedno z moich odległych marzeń to przeżyć karnawał w Rio de Janeiro. Jak ja przechodzę z tematu do tematu. Cudownie. Zaczęłam na wkurwieniu, skończyłam na karnawale w Rio. Muszę spisać listę marzeń/rzeczy do zrobienia. Jestem panią losu. Tylko ja potrafię kierować moim życiem, nikt mi się nie będzie brudnymi łapskami w nie wpierdalał. Amen.

środa, 4 czerwca 2014

Wizyta u terapeuty no. 2

Powinno się założyć fabrykę maści na ból dupy. Poważnie. Nie rozumiem niektórych ludzi. Nikt ich chyba nie rozumie. Nie licząc oczywiście ludzi, którzy też tacy są. Mowa tu o ludziach chorobliwie zazdrosnych (ale nie tylko). Nie mam tu na myśli danych osób. Mówię ogólnie. Powinno się leczyć takie dolegliwości w specjalnych klinikach. Ostatnio wszystkim odbija. Przynajmniej w moim otoczeniu. Nie powiem-też bywałam zazdrosna, ale o zupełnie inne rzeczy i myślę, że każdy w mojej sytuacji też byłby zazdrosny. Jednak mówię o osobach, które wprowadzają kwas i spinę w grupie. No jak tak można?? Każdy powinien pracować nad własnym zachowaniem i przemyśleć czy powinien wybuchać i mówić kilka słów za dużo. Zeszłam na trochę inny temat, ale mniejsza o to. Muszę to z siebie gdzieś wyrzucić. Wkurwia mnie coś takiego. Nie wiadomo o co się wkurwia. Rozumiem, że sypie się coś komuś trochę, ale to nie powód by wylewać kwas na innych. Wkurwia mnie też takie wtrącanie nochala we wszystko. Mam nadzieję, że ja tak nie robię. Mam też nadzieję, że ludzie, którzy to czytają nie znają mnie, bo dopiero byłaby spina. Ale serio jestem uczulona na nieczystą atmosferę, od razu mam ochotę wbić słuchawki w uszy i nie zwracać na osoby psujące tę atmosferę. Staram się poprzebywać z tymi osobami, przekonuję sama siebie "widzisz, wcale nie są takie złe", ale tak się nie da na dłuższą metę. Dobrze, że kończę szkołę. Nie chcę dalej nosić maski w towarzystwie niektórych, ponieważ po prostu się duszę. Czasem nie muszę przypominać sobie, jak bardzo niektórych nie lubię-oni sami mi przypominają. Tym jak się odzywają. Ich dwulicowość. Chamstwo. Życie dziecino. Tak. Życie. 
Ale się nakręciłam. Nie wierzę.

poniedziałek, 2 czerwca 2014

TBR July

Miałam zajawkę na książki. Pół roku temu. Przez dwa miesiące kupiłam więcej  książek niż przez kilka lat. Stoją na półce-nieprzeczytane. Dlatego zamierzam zacząć je czytać. W wakacje. Na początku wezmę się za "Cyrk nocy" Erin Morgenstern. Piękne wydanie, mam nadzieję, że treść będzie taka sama. Kolejna książka,którą chcę przeczytać to "Dotyk Julii" Tahereh Mafi. Trzecia na liście jest dość krótka książka "Powiedziałabym, że Cię kocham, ale...". Kupiłam tę książkę, bo spodobał mi się opis. Nie wiem jednak czy sprosta moim oczekiwaniom ze względu na lekko przesłodzoną okładkę. 
Jeśli skończę te trzy pozycję, wezmę się za "Klucz do zaświatów".
Takie plany na lipiec. A w sierpniu? Czas pokaże. Możliwe, że przeczytam "Niezgodną" i "Zbuntowaną" Veronici Roth. "Wiernej" nie mam. A może też książkę, którą kupiłam kiedyś w biedronce. Nie wiem, zobaczymy. Jedno wiem na pewno-nie mogę pozwolić książkom gnić na półce.